Sezon sesji świątecznych w pełni. Sposobów na pokazanie siebie i swoich bliskich w tym czasie jest naprawdę wiele. Czym dla mnie jest to przedświąteczne szaleństwo i dlaczego wolę sesję w Waszych domach niż ustawiane spotkania w studiu?
1. Wasz świat staje się moim
Nie będę ukrywać, że bardzo lubię gdy mnie wpuszczacie do swojego świata i doceniam fakt, że ufacie mi na tyle by otworzyć przede mną drzwi swojego domu. Możecie mi uwierzyć na słowo, że i dla mnie jest to wyjątkowa sytuacja – poznaję Was poprzez kolory, zapachy, rzeczy, z których zbudowany jest Wasz mały wszechświat. Często dla Was domowa rzeczywistość jest mało atrakcyjna, meble są zbyt stare, ściany wymagają odmalowania, zabawki dzieci są w każdym nawet najbardziej zaskakującym miejscu. A jednak ten świat jest dla mnie krainą, która porusza moją wyobraźnię, pobudza kreatywność by jak najciekawiej pokazać Wam Wasz własny świat.
2. Naturalność przede wszystkim!
Problem jaki mam z sesjami ustawianymi w wynajętym studiu jest taki, że zarówno ja jak i Wy musicie odnaleźć się w specjalnie przygotowanych dekoracjach. Nie jest to łatwe, czasami trzeba coś poprzestawiać, przesunąć. Oczywiście, w domu też takie sytuacje się zdarzają, różnica polega na tym, że są to Wasze rzeczy. W studiu oswojenie się z przygotowanymi scenografiami nie jest takie naturalne. A dla mnie naturalność jest bardzo istotna podczas tworzenia kadrów. Im szybciej poczujecie się swobodnie, tym przyjemniej spędzimy razem czas.
3. Czas, czas, czas nie goni nas...!
Skoro poruszyliśmy już temat czasu - moje sesje zazwyczaj trwają ok. 3 godzin. Gdy spotykam się z Wami w domu ten sesyjny czas może się wydłużyć z różnych powodów – np. Wasz maluszek potrzebuje się zdrzemnąć, jakiś kadr musimy powtórzyć, bo słońce zaraz wyjdzie zza chmur i będziemy mieli cudowne światło. W studiu zazwyczaj mamy ograniczony czas, wykupione godziny. Nie jest to do końca złe, bo z doświadczenia wiem, że jesteśmy wtedy wszyscy bardziej zdyscyplinowani. Jednak mnie chodzi o to, by sesja stała się nie tylko zadaniem, jaki klient powierza fotografowi, ale obustronnym spotkaniem, z którego każdy wyniesie wartość dodatnią – i nie mówię tutaj tylko o finalnych zdjęciach.
4. Przerwa na kawę!
To jest już rytuał moich spotkań z Wami. Lubię te chwile gdy odkładam na chwilę aparat i mamy moment na rozmowę, Waszą historię i historię rzeczy, które ten dom tworzą. Fajnie też z Wami porozmawiać o książkach – czasami się zdarza, że na półkach mamy to samo – o zwierzakach i planach na najbliższy czas. Dobrze jest odetchnąć i popdpatrzeć jak Wy parzycie kawę. Często (no dobra, przyznam się!) również w takich momentach sięgam po aparat. Nie mogę nie sfotografować Was podczas takiej niby zwykłej czynności. Właśnie w takich momentach wychodzi też Wasz stosunek do siebie samych. Uwielbiam Was takich pokazywać.
5. Przedświąteczne szaleństwo
Ogarnia nas wszystkich. Każde spotkanie z Wami jest dla mnie wyjątkowe, ale mam do Was prośbę – nie zostawiajcie sesji przedświątecznych na ostatni moment! Pomyślcie o nich wcześniej, zaplanujcie z fotografem i miejsce i czas – nie czekajcie do ostatniej chwili, bo potem będziecie skazani na warunki jakie panują w studiu albo godziny sesji będą nieciekawe. Jeśli nie chcecie całej sesji, a jedynie parę ujęć, możecie też skorzystać z mini sesji świątecznych, które robię zazwyczaj na koniec listopada-początek grudnia. Małe tło świąteczne i kilka gadżetów do niezły kompromis w tym zwariowanym przedświątecznym czasie.
Share this story