To było wyjątkowe spotkanie. Krakowska sesja domowa Oli, Mariusza i Józi odbyła się na początku kwietnia. Świat pachniał już nadchodzącą wiosną. Było to wydarzenie bardzo wzruszające, ponieważ ich sesja była sesją pożegnalną tej przestrzeni, która przez ostatnie lata była ich domem.

Nie ukrywam, że w tym mieszkaniu bywałam nie raz i nie dwa. Za każdym razem od samego progu przepełniały mnie zapachy ziół i kawy. Gdy tylko wchodziłam do tej niewielkiej, ale pełnej życia kawalerki, od razu wypełniała mnie muzyka. Instrumenty, książki, kubki z kawą, miętą, zdjęcia - wszystko to tworzyło niepowtarzalny klimat.

Klimat, który nie istniałby bez nich: Oli, Mariusza i Józi.

Zapraszam Cię do ich świata.

Każdy kąt tego niewielkiego mieszkania zachwyca. Pełno w nim pamiątek przywiezionych z różnych zakątków świata, instrumentów - mniejszych i większych, bardziej popularnych i totalnie egzotycznych. Mnóstwo książek o muzyce. Ola, krakowska artystka, joginka i Mariusz - biznesmen i muzyk - mieszkają razem w Krakowie od prawie 10 lat. Od niedawna jest też z nimi Józia, której zabawki znajdują się
w każdym kącie domu.

Ich sesja była dla mnie wyjątkowym przeżyciem. Ich historia w tym miejscu dobiegała końca, więc tym bardziej się cieszę, że mogłam złapać
w kadrach całą trójkę. Była to też pierwsza sesja Józi, więc tym bardziej się cieszę, że mogłam z nimi spędzić ten sobotni czas.

Za oknami co chwila przejeżdżał tramwaj, było słychać coraz więcej głosów. Miasto zaczynało żyć, słońce zachęcało do wyjścia na zewnątrz. W tym czasie my rozmawialiśmy, dzieliliśmy się opowiadaniami i pomiędzy słowami powstawały obrazy pełne znaczących gestów, spojrzeń, uśmiechów.

Mariusz z zamiłowania jest też fotografem, więc wspólnych tematów nie brakowało. Z przyjemnością łapałam w kadry wspólną grę na pianinie z Józią, co rusz sięgając po kubek z niezmiennie gorącą kawą. Pachniała kardamonem.

Fotografowałam nie tylko Olę, Mariusza i Józię, ale też rzeczy, które nadawały kształt ich domowi.

Sesja w tak małej przestrzeni jak kawalerka na poddaszu w krakowskiej kamienicy jest dowodem na to, że w dobrej historii liczycie się przede wszystkim Wy. Wasz świat staje się moim, przesiąkam atmosferą Waszych opowieści.

Tak też było w przypadku tej cudownej trójki. Lubię, gdy mogę pokazać Was w kontekście rzeczy, przedmiotów dla Was ważnych, bo dzięki temu otrzymujecie nie tyle zwykłe zdjęcia, ile fragment Waszej historii, która dzięki fotografiom ożywa za każdym razem, gdy na nie patrzycie.

Po sesji w mieszkaniu poszliśmy w miasto, do rynku, do lokalu przyjaciół Oli i Mariusza. Przyszli również ich przyjaciele, ogródek wypełniał śmiech, strzępki rozmów, z wnętrza knajpy dobiegała muzyka. Można było poczuć się lekko i szczęśliwie. Tam też powstały kolejne fofograficzne kadry, ale to już historia na inną okazję...

zapytaj o wolny termin

do początku