Lubię jesienne wesela. O wiele łatwiej przewidzieć pogodę a kolory są nieziemskie. Również słońce nie pali aż tak bardzo jak w pełni lata. We wrześniu spotkałam się z Aideen i Aleksandrem i zatrzymywałam w kadrach ich polsko-irladzkie wesele.

Dzień zapowiadał się na długi. Zakochani mieli bowiem dwa śluby: pierwszy, cywilny o 10.00 rano we wrocławskim USC dla najbliższej rodziny oraz drugi, humanistyczny, po 14.00 w pięknej sali Art Hotelu – jednego z moich ulubionych miejsc weselnych we Wrocławiu. Dwa razy powiedziane "tak", dwie ślubne kreacje, dwie, chociaż totalnie inne przysięgi małżeńskie. Pierwszy raz dwa razy robiłam zdjęcia z zakładania obrączek!

Podczas pierwszego spotkania z Aideen i Alkiem, od razu złapaliśmy dobry kontakt – wiedziałam, że jest to para, z którą rozumiemy się bez słów. Tak samo było podczas całego weselnego dnia. Po ślubie humanistycznym, podobnie jak w przypadku Martyny i Williama, był czas na szampana i small talk. Polsko-irlandzkie wesele zapowiadało się wspaniale!

Październik okazał się dla nas łaskawy. Spacer do Urzędu Stanu Cywilnego odbył się w promieniach łagodnego słońca. Na ślubie cywilnym była jedynie najbliższa rodzina, która później pomagała Młodej Parze przygotowywać się do ślubu humanistycznego, na którym mieli być już wszyscy zaproszeni goście.

Świadkiem Aleksandra był jego brat, a Aideen siostra bliźniaczka!

Jednak w przygotowaniach brało udział o wiele więcej osób. W tym...najmłodszy uczestnik uroczystości.

Gdy goście rozmawiali i popijali szampana, my postanowiliśmy więc wykorzystać ten czas na małą sesję – wrocławski Rynek czekał na nas!

I po raz kolejny mnie nie zawiódł – mimo iż nie pierwszy raz robiłam zdjęcia w samym centrum miasta, znów znalazłam takie miejsca i takie kadry, których nie miała żadna inna para przed Aideen i Aleksandrem!

Siłą wrocławskiego rynku są nie tylko małe, niepozorne uliczki, ale również mnogość pięknych kamienic, przestrzeni, które o każdej porze dnia wyglądają inaczej. Dzięki tej plastyczności za każdym razem jestem spokojna o efekt końcowy! Zdjęcia bowiem tworzy Para, a miasto jest pięknym, ale jednak tłem!

Mimo szczerych chęci nie mogliśmy zbyt długo wędrować po wrocławskim rynku, bo w hotelu czekali z kolejnym toastem goście. Polsko-irlandzkie wesele powoli się rozkręcało!

Po powrocie, w sali obiadowej, nadszedł czas na przemówienia. Wzruszające słowa powiedział tata Aideen- Pascal. Ma on trzy córki, jedna ma męża Irlandczyka, druga Hiszpana a teraz dołączył do nich zięć z Polski. Po tacie Aideen przemówiła mama Alka. Na koniec Młoda Para podziękowała zarówno polskim, jak i irlandzkim gościom za przybycie i świętowanie z nimi tak szczególnego dnia.

Po obiedzie i pierwszych toastach przyszedł czas na pierwszy taniec. Za muzykę odpowiadał fantastyczny MR.KURP, którego stacja dj-ska robiła naprawdę duże wrażenie – zresztą popatrzcie sami!

MR. KURP świetnie zadbał o integrację wszystkich gości, a puszczana muzyka nie pozwalała na opuszczenie parkietu choćby na chwilę! Nie zabrakło również muzycznych niespodzianek – w pewnym momencie tata Aideen chwycił za gitarę i zaśpiewał dla córki oraz zięcia. Towarzyszyli mu przyjaciele. Potem gitarę przejęła kuzynka Alka i tak oto mieliśmy dwa dodatkowe koncerty w ciągu całego wesela.

To polsko-irlandzkie wesele długo zostanie w mojej pamięci.

Był również plan żeby wybrać się wieczorową porą do kultowego Zaułku Neonów. Jednak impreza weselna tak się rozhulała, że nie było jak i kiedy się wyrwać. Ale nic straconego! Umówiłam się z Aideen i Aleksandrem na drugi dzień. Warto było spotkać się po raz drugi i zrealizować fotograficzne marzenie Alka!

Kolejne marzenie - tym razem moje - zrealizujemy w Irlandii! Już nie mogę się doczekać!

zapytaj o wolny termin

do początku