10 pytań do…Weroniki Urbaniuk

Czy w czasach cyfryzacji potrzebujemy ręcznie szytych albumów i wywołanych zdjęć? Jeśli tak, to jak przeprowadzać selekcję fotografii by nie zakopać się w tysiącach kadrów i stworzyć wyjątkową pamiątkę - nie tylko ślubną? O wewnętrznej potrzebie tworzenia unikalnych opraw dla zdjęć, pasji do fotografii oraz...miłości rozmawiam z Weroniką Urbaniuk, właścicielką wrocławskiej firmy tworzącej wyjątkowe albumy fotograficzne Papierowe Sztuki.

1. Kiedy pojawiła się myśl, by zająć się tworzeniem klasycznych albumów na zdjęcia?

W liceum dostałam od ojca chrzestnego pierwszy aparat analogowy i tym samym zakochałam się w fotografii. Cykałam zdjęcia hobbystycznie przez kilka lat, ale bardzo oszczędnie bo nie było mnie stać na klisze fotograficzne. Gdy przeprowadziłam się do Wrocławia, na studia, moja pasja rozkwitła. Kupowałam więcej filmów i wreszcie miałam dostęp do fotolabu, w którym nie tylko wywoływałam filmy, ale i mogłam zlecić ich skanowanie. Z czasem zaczęłam wywoływać coraz więcej zdjęć, a nie miałam ich gdzie przechowywać.

Na drugim roku studiów zapisałam się na kurs fotografii analogowej do OPT [Ośrodek Postaw Twórczych – przyp. red.], gdzie nie tylko doskonaliłam warsztat foto, ale miałam też dostęp do ciemni i … znów wywoływałam kolejne zdjęcia. Każdy przegląd fotografii przynosił kolejne odbitki i ten stosik powiększał się dramatycznie. Na zakończenie OPT przygotowywałam książkę ze swoją historią fotograficzną. Opowiadała ona o próbie połączenia dwóch światów: moich rodziców i mojego. Ten świat dzielił temat rozwodu rodziców, rozdziału majątku i zerwanych relacji. Całkowicie przypadkowo dotarłam do albumów z dzieciństwa, do albumów moich rodziców, które były podzielone jak majątek. Zeskanowałam wybrane strony, połączyłam z moimi fotografiami i stworzyłam pierwszy najważniejszy album fotograficzny: ja i rodzice znowu byliśmy razem. A potem nie było już odwrotu. Po przejściu procesu, jak stworzyć album/książkę chciałam tworzyć koleje albumy, dla innych, dla siebie. Chciałam zarażać innych pasją do przechowywania wspomnień, czułam, że to bardzo ważne, scalające, że to coś ponadczasowego.

2. Prowadzisz firmę z mężem – jak w 2023 roku wygląda w Polsce prowadzenie rodzinnego biznesu?

Trudno mi wypowiadać się za innych, albo tak bardzo ogólnie. Nie chciałabym też podejmować tematu prowadzenia biznesu jako takiego, bo nie czuję się ekspertką. Bardziej istotna jest tu dla mnie sfera emocjonalna i relacyjna.

Prowadzenie firmy z kimś, z kim jesteś tak bardzo blisko, to pomieszanie dwóch światów: świata prywatnego i zawodowego. Kiedyś myślałam, że da się je podzielić i uporządkować, ale niestety tak nie jest. Te dwa światy się przenikają, wpływając jeden na drugi. Konflikty w domu przenoszą się do pracy, a problemy z firmy często zanosimy do domu. To jest według mnie nieuniknione. Gdy między mną, a mężem się układa, lepiej nam się pracuje.

Sztuką jest nauczyć się panować nad emocjami, rozwiązywać problemy z szacunkiem dla drugiej osoby i pamiętać że koniec końców, firma to tylko firma. a najważniejsza jest miłość.

3. Dlaczego ręcznie szyte albumy?

Wierzę, że produkty robione ręcznie maja w sobie duszę, że to nie tylko martwe produkty, ale przedmioty, które niosą ze sobą ciepło innych rąk. Albumy szyte są trwałe - a przecież, gdy oprawiamy wspomnienia, chcemy uchronić je od zniszczenia i by były bezpieczne.

4. Czy na przestrzeni lat zauważyłaś zmiany w gustach klientów co do wyboru albumów?

Kiedyś wykonywaliśmy dużo więcej albumów we wzorzystych oprawach. Klientki kochały duże kwiaty, kolorowe, retro. Dziś zdecydowanie więcej robimy albumów jednokolorowych, w duchu bardziej minimalistycznym.

Nie wiem jednak czy to tylko wynik upodobań klientów. Sama staram się przemycać to, co to według mnie jest dobre i ładne, staram się nadawać kierunek estetyczny w jakim chce by rozwijała się moja firma. Przez ostatnie lata bliżej mi było do jednokolorowych opraw i pewnie to też miało wpływ na taką zmianę.

5. Jaki format albumu poleciłabyś najbardziej?

Do standardowych zdjęć 10x15 najlepszy jest album średni, czyli 25x25. można w nim wkleić po dwa zdjęcia na stronę i wciąż zostaje nam margines na notatki. Kiedy lubimy mieszać formaty najlepszy będzie album duży, czyli 30x25 cm - tam można zaszaleć z różnymi rozmiarami odbitek i bawić się kreatywnie układając różne kolaże.

6. Czy można zamówić u Was księgę gości?

Oczywiście i z wielką radością robimy takie dla naszych klientek. Nasze księgi gości są w konstrukcji jak albumy na zdjęcia, co sprawia, że goście weselni mogą w nich zostawiać nie tylko wpisy, ale także wklejać zdjęcia z instxa czy fotobudki.

7. Oprócz albumów, oferujecie również m.in. Listy pełne miłości. Dla kogo przeznaczony jest ten produkt?

To produkt dla mam, ojców, a może nawet całej rodziny? Listy pełne miłości to książka, którą piszesz dla swojego dziecka. pierwszy rozdział przeznaczony jest na wklejenie 18 portretów dziecka z kolejnych 18 urodzin. Od narodzin, aż do dorosłości. przy każdym miejscu na portret jest miejsce na list do dziecka, w którym piszemy wspomnienia z ostatniego roku albo życzenia na kolejny. W Listach jest także rozdział na zdjęcia i opisy historii pierwszych przeżyć; pierwszych wakacji, pierwszej wyprawy do babci, czy tego jak dziecko posmakowało pierwszy raz waty cukrowej.

Zachęcam nasze klientki, by zapisywały Listy razem z partnerem, dziadkami, rodzeństwem, bo taka szeroka perspektywa stworzy piękną opowieść o czasach dziecięcych naszego dziecka. A po 18 latach możemy te Listy wręczyć dziecku, na jego 18 urodziny.

8. Czy w dobie cyfryzacji potrzebne nam są fizyczne, wydrukowane zdjęcia?

OCZYWIŚCIE! Czy nie masz wrażenia, że oglądając obraz na płótnie o wiele bardziej przeżywasz to doświadczenie? Czy nie masz wrażenia, ze spotykając się z kimś na żywo, masz lepszy odbiór tego spotkania niż patrząc na siebie przez ekrany telefonów?

Człowiek odbiera świat kilkoma zmysłami. potrzebuje nie tylko widzieć, ale czuć fakturę papieru, słyszeć szelest przewracanych kartek, wąchać zapach papieru, czy drukowanych zdjęć. Doświadczając rożnymi zmysłami przezywamy mocniej. Oglądając wyłącznie ekran, poznajemy świat przez szybkę. To tak jakby smakować wyrobi cukiernicze przez witrynę, zamiast siedząc w środku przy stoliku.

fot. Nikola Baron

9. Wiem, że sama regularnie tworzysz własne rodzinne albumy. Co byś poleciła osobie, która dopiero zaczyna przygodę z wywoływaniem zdjęć?

Po pierwsze małymi krokami. Wybierz sobie mały wycinek życia, krotki okres czasu, albo jedno wydarzenie z którego chcesz wywołać zdjęcia. Rzucając się na głęboką wodę, czyli chcąc posprzątać zdjęcia z 10 lat szybko się zniechęcisz. Wybierając zdjęcia tylko z ostatnich wakacji albo świąt, masz mniejszy zakres zdjęć do przejrzenia, wyselekcjonowania, wywołania i oprawienia.

Po drugie nie boj się selekcji - lepiej wywołać mniej niż nic. Lepiej mieć album z 30 zdjęciami, które wiesz o czym opowiadają, niż przepastny folder z 3000 plików na których jest wszystko i o wszystkim. Kieruj się metodą serca; gdy widzisz zdjęcie i mocniej bije ci serce - wywołaj je. 15 powtórek innych ujęć tego samego nie musisz nawet brać pod uwagę. Robimy tak dużo zdjęć, że tylko te które wywołują w nas emocje, są warte zatrzymania na zawsze.

10. Co jest najtrudniejszego w Twojej pracy?

Rękodzieło nie daje szans na poprawki, kopiuj wklej. Gdy coś zepsuje, często muszę robić to od nowa. To uczy mnie pokory, ale i wciąż doprowadza do szału. Odpowiadając na Twoje pytanie to...najtrudniejszy jest mój perfekcjonizm i bardzo duża surowość wobec samej siebie. Wciąż uczę się trudnej sztuki odpuszczania i łagodności wobec siebie.

Share this story