Na sesję poślubną przyjechali specjalnie do Wrocławia. Dominika i Mazin. Nie mogłam być na ich ślubie, ale bardzo się cieszę, że zgodzili się na sesję w moim mieście! Pokazałam im moje ulubione ścieżki i jak to często na wrocławskich sesjach bywa, wybrała się z nami także Lunka. Ich polsko-sudańska sesja we Wrocławiu była naprawdę wyjąktowa!

Sesja w środku lata to zawsze jest bardzo ciekawy pomysł. Pod kątem logistycznym trzeba tak obmyślić trasę by upał nas nie wykończył a z drugiej strony zmienność pogody w dzisiejszych czasach nie daje żadnej pewności, że uda nam się złapać zachód słońca. Równie dobrze może być przecież nagła letnia burza.

Uzgodniliśmy z Dominiką i Mazinem, że zaczynamy po 17.00. I że bierzemy Lunkę. Postanowiłam zrobić sesję "na mojej dzielni". Zabrałam ich na spacer w najfajniejsze - według mnie - miejsca na wrocławskim Borku.

Zaczęliśmy od zielonego terenu wokół Wzgórza Gajowickiego. To jedno z moich ulubionych miejsc na spacery o każdej porze roku. Widok z tego niewielkiego wzniesienia jest naprawdę cudowny - widać nie tylko całe miasto, ale również (przy dobrej widoczności) Śnieżkę. Nie wchodziliśmy jednak na górę, bo naszym celem był...Park Grabiszyński - zdecydowanie the best of the best parków we Wrocławiu! Słońce powoli chyliło się ku zachodowi, ale wciąż nic nie zapowiadało tego, co miało się stać za paręnaście minut....

Spokojnym spacerkiem zmierzaliśmy do Parku Grabiszyńskiego, pogoda robiła się coraz...dziwniejsza....ale jeszcze nie wiedzieliśmy, że za chwilę opadną nam szczęki z wrażenia i będą tak opadać do końca naszej sesji.

Gdy tylko znaleźliśmy się w Parku Grabiszyńskim po słońcu nie było już śladu, a niebo opanowały chmury w kolorze....żółto-piaskowo-pomarańczowym.

Pierwszy raz w tym jednym z największych parków miałam poczucie, że byliśmy sami. Było cicho, żadnych śpiewów ptaków, żadnych odgłosów bawiących się dzieci, żadnych psów (oprócz Luny). Byliśmy tylko my!

Ale to nie koniec naszych przygód...

Gdy tak spokojnie fotografowałam Dominikę i Mazina, zauważyłam, że...idzie w naszą stronę ogromna, ciężka burzowa chmura. Zaczęliśmy nieco żwawszym krokiem iść w stronę domu. Bardzo mi zależało by jeszcze wejść na Wzgórze Gajowickie, bo widziałam w coraz ciemniejszym niebie ogromny potencjał na zdjęcia.

Gdy doszliśmy do wzgórza, niebo nie było jeszcze ciemnogranatowe, tylko różowo-fioletowe. Gdzieniegdzie przebijało się słońce - efekt był naprawdę powalający. Udało mi się namówić zakochanych na kilka ujęć. Byłam totalnie zachwycona tym, co widzę na niebie! Tak jak pisałam wcześniej, polsko-sudańska sesja we Wrocławiu była naprawdę niezwykła!

Ten fotograficzny spacer był jednym z najlepszych w minionym roku. I wiecie co? Udało nam się zdążyć przed deszczem, na który patrzyliśmy siedząc i pijąc kawę w moim wrocławskim mieszkaniu. A kolory, zapachy tego dnia noszę w sobie do dzisiaj.

zapytaj o wolny termin

do początku