Martyna i William przekładali swój ślub...dwa razy. W pewnym momencie nasze spotkanie było nawet zagrożone! Na szczęście termin numer trzy był strzałem w dziesiątkę a Młodzi powiedzieli sobie "TAK" w 2022 roku. Ich polsko-angielskie wesele odbyło się u stóp Gór Świętokrzyskich.
Swoje spotkanie z Martyną i jej druhnami zaczęłam już w piątek wieczorem. Panna Młoda zaprosiła mnie bym wraz z nimi świętowała sobotni ślub. Ich wesele było dla mnie pewną nowością, ponieważ Wiliam pochodzi z Anglii a Martyna na Wyspach mieszka już wiele lat. Ich wesele wprawdzie odbywało się w rodzinnych stronach Panny Młodej, ale jego przebieg był iście brytyjski.
Wieczór spędzony z Martyną i jej przyjaciółkami sprawił, że lepiej zrozumiałam przebieg całej sobotniej uroczystości. Dzień ślubu zaczęłyśmy bowiem od....prezentów. W Anglii jest taki zwyczaj, że Panna Młoda obdarza niewielkim upominkiem swoje druhny. Najczęściej każda z nich dostaje list od Młodej oraz podobne gadżety, które mogą wykorzystać podczas ślubu czy wesela. Tradycją są również prezenty, które dają sobie wcześniej narzeczeni z zastrzeżeniem, że można je otworzyć właśnie podczas przygotowań. Martyna dostała od Williama prezent bezcenny – autorską grafikę, która przedstawiała Martynę i jej zmarłego brata Maksyma, który na rysunku odprowadza ją do ołtarza. Był to jeden z najbardziej wzruszających momentów w tym dniu.
Gdy jechałam do makijażystki, u której przygotowywała się Martyna, byłam bardzo poruszona tą chwilą gdy odpakowała prezent. Jest to jedna z takich chwil, które zapamiętam na długo.
Po makijażu – kierunek domek Pana Młodego i jego drużbów! U panów atmosfera była o wiele bardziej luźna, zaczęli się szykować dopiero, gdy przyjechałam. I podobnie jak u Martyny, Wiliam obdarował swoich best menów prezentami – królowała wódka, kieliszki z imionami oraz...skarpety. Pan Młody od Martyny dostał perfumy i i kultowe okulary przeciwsłoneczne, w których chętnie pozował – brak słońca w ogóle mu nie przeszkadzał!
Po przygotowaniach u Willa wróciłam do Martyny! Uff! Troszkę tego jeżdżenia było! I wreszcie zakładanie sukni, butów i sesja z druhnami oraz tatą, który zawoził i prowadził do ołtarza Martynę.
Podczas drogi do Domu Weselnego w Tarczku padający deszcz ustępował miejsca silnemu wiatrowi. Nie przeszkodziło to jednak w całej uroczystości, która odbywała się w plenerze. Martyna i William powiedzieli słowa przysięgi małżeńskiej na tle Gór Świętokrzyskich w gronie najbliższych oraz przyjaciół z Polski i Anglii. A tych było naprawdę sporo! Cały dzień weselny miał ramy tradycji brytyjskich. Co to znaczy? Otóż po ślubie był czas na smal talk z szampanem i drinkami w dłoniach. Zanim wszyscy usiedli do obiadu, po życzeniach odbył się mały koncert w wykonaniu przyjaciół Pary Młodej.
Również podczas obiadu nie zabrakło angielskich zwyczajów. Na tradycyjnym brytyjskim ślubie Pan Młody i jego drużbowie mają przemowy. Byłam zachwycona otwartością chłopaków, którzy bez zawstydzenia a za to z wielkimi emocjami mówili o uczuciach. Przemowy pełne były emocji, opowieści o Młodej Parze, ale też o tych, których w tym dniu nie było z Martyną i Williamem: o bracie Panny Młodej i tacie Pana Młodego. Pierwszy raz spotkałam się z takimi „speachami” na weselu i szczerze przyznam, że byłam równie wzruszona co Młodzi oraz ich goście.
Pierwszy taniec odbył się dopiero....o 19.00! Godzinę wcześniej zaprosiłam wszystkich na zdjęcia grupowe i rodzinne. Martyna i William mieli też mały plener wśród pól i świętokrzyskich łąk. Po porannym zachmurzeniu nie było śladu, a podczas sesji towarzyszyło nam piękne, zachodzące słońce. Myśląc o Martynie i Willu trudno nie wspomnieć również o ich psie – Robbim. Był bohaterem wielu kadrów.I wreszcie pierwszy taniec a wraz z nim rozpoczęcie weselnej zabawy. Co jak co, ale i Polacy i Anglicy umieją się bawić, więc parkiet był wypełniony po brzegi. Oprócz DJ-a muzykę zapewniała Kolina Violin, która swoją grą na skrzypcach elektrycznych pokazywała nowy wymiar dobrze znanych szlagierów.
Noc była ciepła i jasna, a teren Domu Weselnego w Tarczku oświetlały rozwieszone po całym ogrodzie i sadzie lampeczki. Między drzewami, na zwieszonych huśtawkach głośno śmiali się goście, gdzieniegdzie było słychać rozmowy. Ta noc była pełna radości a polsko-angielskie wesele na pewno zostanie w pamięci brytyjskich gości.