I kolejny sezon! Z radości aż skakałam! Kolejna fotograficzna przygoda i mnóstwo emocji, jakie pary w tym roku poznam! Milena i Paweł urządzili ślub i wesele w należącym do rodziców Pawła ogrodzie. Ale jeśli myśląc "ogród" widzicie niewielki teren ogrodzony naturalnym płotem z tui i drewnianą huśtawką, która zajmuje większość miejsca, to szybko muszę wybić Wam to wyobrażenie z głowy! Ślub i wesele w plenerze - to nie mogło się nie udać! Zobacz!

Na wielkim terenie, znajdującym się za domem rodzinnym Pawła stanął bowiem ogromny namiot, który zachwycał swoim wyglądem – połowa namiotu była zamknięta, druga zaś w dachu miała ogromne okna, dzięki czemu przestrzeń została w sposób naturalny podzielona na strefę biesiadną i strefę taneczną. Cały namiot przyozdobiony był również makramami oraz pięknymi dekoracjami świetlnymi, o które zadbała kielecka firma GoodLight.

W pobliżu namiotu ustawiono rzędy ławek dla gości oraz miejsce, w którym Młoda Para powiedziała sobie TAK. W specjalnie przygotowanej przestrzeni pięknie prezentowała się ręcznie zrobiona przez Milenę makrama.

Mimo iż wszelkie zakazy organizowania imprez masowych zostały zdjęte, Milena i Paweł zdecydowali się na niewielkie wesele. Wszystko odbyło się w luźnej, rodzinnej atmosferze, w miejscu dobrze znanym i przyjaznym. Oprócz wspomnianych stref, warto opowiedzieć jeszcze o jednej – strefie chilloutu! Rozłożone leżaki, dostęp do drink baru, piwa przywiezione przez Pana Młodego w taczce pełnej lodu – to wszystko jeszcze bardziej podkreślało slow weddingowy charakter wesela Mileny i Pawła. Ślub zorganizowany w plenerze miał również ten plus, że...do ołtarza z domu było naprawdę blisko!

Pogoda tego dnia była cudowna, postanowiłam więc wykorzystać magiczną godzinę na krótką sesję Młodych w ogrodzie. Sami zobaczcie, co z tego wyszło!

Wieczór również był pełen wrażeń – rozświetlony namiot robił jeszcze większe wrażenie niż w ciągu dnia. Kadry z tego wesela właściwie robiły się same! Życzliwość i otwartość nie tylko Mileny i Pawła, ale również ich gości była dodatkowym kopem energii! Takie wesela lubię!

Na plener wybraliśmy się do...lasu, a właściwie nad znakomicie ukryte jezioro św. Elżbiety, które znajduje się pomiędzy Starachowicami a Kielcami. Miejsce znalazła Milena i powiem szczerze, że byłam oczarowana! Przy brzegu jeziora znajdował się również letni, drewniany domek, który dodawał uroku całemu krajobrazowi.

Na plener z Mileną i Pawłem przyjechała ich mała przyjaciółka. Szczerze przyznam, że jeszcze nie miałam na swojej sesji jeża!

Niełatwo było zdobyć jej zaufanie, więc tym bardziej się cieszę, że udało mi się zrobić kilka cudnych portretów całej trójce.

Lubię robić zdjęcia w lesie, bo za każdym razem mogę zobaczyć totalnie inną stronę z pozoru tak samo wyglądającego miejsca. Wszystko podczas leśnej sesji odgrywa ważną rolę- pora roku, światło, godzina, para lub rodzina i energia, jaka między nimi jest.

do początku

zapytaj o wolny termin