Pierwsza w tym roku sesja narzeczeńska i to w jakim doborowym towarzystwie! Kasia, Mateusz oraz ich zwierzaki: Lila i Alfi, dużo dobrego humoru, kawy i…miłości. Oto przepis na udaną niedzielę!
Domowa sesja narzeczeńska
Z zakochanymi umówiłam się w ich pięknym mieszkaniu. Sesje w zamkniętej przestrzeni, przestrzeni bardzo osobistej, jakim jest wspólny dom, pełen intymności i osobistych pamiątek, zawsze są dla mnie wyzwaniem. Trzeba się bowiem oswoić nie tylko z fotografowaną parą, ale również z układem pomieszczeń, kolorami, a nawet…stronami świata, by wiedzieć kiedy i gdzie wpadnie najwięcej światła. Nie jest to proste zadanie, ale przecież uwielbiam wyzwania! Zobaczcie sami, jak udała się ta domowa sesja narzeczeńska.
Bohaterowie drugiego (?) planu
W przypadku Kasi i Mateusza fotografie tworzyły się niemal samoistnie. Luźna atmosfera leniwej niedzieli od razu udzieliła się wszystkim. Niemałą zasługę w całym spotkaniu miały też ukochane zwierzaki – cudowna suczka Lila i nieco nieufny rudy kot Alfi. Dzięki nim zdjęcia zyskały “dodatkową wartość” – są bardziej naturalne, spontaniczne, pełne niewymuszonej radości.
Zawsze z pewnym sentymentem i nadzieją myślę o pierwszej sesji, jaką wykonam w danym roku. Jest to dla mnie taki zwiastun nadchodzącego sezonu. Jeśli wszystkie spotkania będą takie jak ta domowa sesja narzeczeńska Kasi i Mateusza, jestem pewna, że zobaczycie tutaj wiele cudownych kadrów.
Jeśli chcecie zobaczyć jak minął poprzedni sezon ślubny, zapraszam do przeczytania artykułu.
To będzie dobry rok!*
*a po sesji….przyszła pandemia i zmieniła wszystkie plany, również Kasi i Mateusza, którzy w wyniku obostrzeń musieli przełożyć kwietniowy ślub