fbpx

Basia, Adam i Marcin

Sesja rodzinna

Na spotkanie z Basią, Adamem i Marcinem czekałam…ponad rok! Mimo iż  mieszkamy we Wrocławiu i to w tej samej części, codzienność tak mocno nas absorbowała, że temat sesji wciąż był przekładany i przekładany. Ale! W końcu się udało, a ja miałam ogromną przyjemność łapać w kadrach więź, jaka łączy tę trójkę. Sesja w parku Grabiszyńskim była strzałem w dziesiątkę!

 

Park Grabiszyński – doskonała przestrzeń na sesję

Tegoroczny czerwiec był gorący, słońce bezlitośnie wlewało mi się do mieszkania i grzało do późnych godzin wieczornych. Tak też było w dzień umówionej sesji. Jedynym wyjściem było fotograficzne spotkanie w zacienionym miejscu. Po wspólnych dyskusjach wybór padł na park Grabiszyński. Jest to miejsce wyjątkowe na mapie Wrocławia. Dlaczego? Ponieważ nie jest to typowy park. Owszem, są wyznaczone ścieżki, ławeczki, znajdą się też place zabaw dla dzieci, ale…jest to przestrzeń dzika, pełna tajemniczości, na terenie której znajdują się również groby żołnierzy włoskich, niemieckich, żydowskich. Brzmi strasznie? Nie ma się czego obawiać!  Teren parku jest ogromny a ilość zakamarków można wykorzystać podczas nie jednej, nie dwóch ani nawet nie trzech sesji, nie przechodząc nawet koło miejsc pamięci.

Idealny zachód słońca czy jednak burza?

Z całą trójką umówiłam się dopiero na późne popołudnie. Słońce nie dawało o sobie zapomnieć, liczyłam więc na piękny zachód słońca. Jakie było moje zdziwienie, gdy po zaledwie kwadransie pogoda zaczęła się diametralnie zmieniać! Nie wiem skąd nadciągnęły masywne, ciemne chmury. Zmiana pogody totalnie zmieniła moją koncepcję na tę sesję. Nagłe zachmurzenie nie popsuło jednak humorów a radość ze spotkania wciąż była ogromna. Marcin niemalże od razu został moim kumplem, z którym bawiłam się w chowanego. Uwierzcie mi – Basia i Adam długo nas szukali!

Basia i Adam to jedna z tych par, przy której człowiek czuje się zaopiekowany. Ich miłość, wzajemna czułość oraz…spokój wypływający z relacji rozlewał się również na mnie a energia Marcina nadawała rytm całej sesji. Wędrowaliśmy po parku, szukając najlepszych przestrzeni do zdjęć, co chwila zatrzymując się, by z radością patrzeć na nieukrywany zachwyt Marcina: a to kręcącym się wiatraczkiem, a to bańkami puszczanymi przez tatę. Udało nam się nawet dwa razy zobaczyć samolot i wykrzyczeć wierszyk:”Panie pilocie!Dziura w samolocie!”

Czerwcowa  sesja w parku Grabiszyńskim z Basią, Adamem i Marcinem była dla mnie samą przyjemnością. Już nie mogę doczekać się kolejnego spotkania z tą niezwykłą rodziną.